Zastanawiałeś się kiedyś nad tym,
jak głęboka jest Twoja relacja z kimkolwiek? Oczywiście, że tak. Dla niektórych
większym problemem jest interpretowanie znajomości, dla innych mniejszym, ale
każdy o tym myślał.
Zażyłość w kontakcie z innym człowiekiem często nas zobowiązuje i rani przy najdrobniejszych zmianach. Wiele osób w pewnym momencie zaprzestaje rozdzielania bliskich na grupy. Tyle, że jest to tylko ich własne złudzenie. Podświadome wmówienie i próba wyrobienia sobie antyselekcyjnego nawyku (hoho, brzmi mądrze :P). Każdy jest dla nas bardziej lub mniej ważny, a nasz mózg od razu to rekrutuje, nie musimy w tym uczestniczyć.
Porównujemy. Rodziców do przyjaciół, rodzeństwo do znajomych, a ludzi ze szkoły do tych z pracy. Zastanawiamy się. Czy są naszym zdaniem inteligentni, zabawni, pasują do nas względem charakteru lub czy ich sposób bycia nam się podoba.
Pamiętam, że gdy byłem młodszy, poznając kogoś zastanawiałem się, czy potencjalnie mógłbym się z tą osobą zaprzyjaźnić, zbliżyć się do niej. Teraz mam zagwozdkę, ponieważ brzmi to totalnie głupio, ale czy dziś nie robię dokładnie tego samego? Przecież poznając kogokolwiek w jakiś sposób go selekcjonujemy, sprawdzamy, czy nam odpowiada. Później koło tylko się toczy; zaczynamy miło kogoś postrzegać, spotykać się z nim i rozwijać znajomość. Przewidując ten bieg przy poznawaniu nowej osoby, automatycznie odpowiadamy sobie na pytanie czy chciałbym, by ta osoba przy mnie pozostała. Oczywiście, zazwyczaj jest to tylko w domyśle, gdyż nikogo nie poznamy po pięciu minutach rozmowy, a nie z każdą osobą kontakt nam się utrzyma lub nie jesteśmy na tyle otwarci, by kogoś przy sobie zatrzymać.
Obecnie nie porównuję. Po prostu wiem kogo potrzebuję, by być szczęśliwym, i komu szczęście chciałbym zapewnić. Mam grupę osób, na których mi po prostu zależy, a są to nie tyle przyjaciele czy rodzina, co znajomi, którym nawet nie ufam. Lubię spędzać z nimi czas i chciałbym, by po prostu pozostali. Nieistotne, czy widuję się z nim raz na rok, czy codziennie. Niektórzy są dla mnie dużo ważniejsi - frazes - a z niektórymi zapewniam sobie rozrywkę, mimo to strata każdego z nich byłaby dla mnie adekwatnej miary koszmarem.
Nie chodzi o to, by zniżyć każdego do jednej grupy "człowieka wokół mnie" i dla każdego być taką samą wersją siebie. Tym tak na prawdę ranimy osoby, które mimo wszystko powinny być dla nas na pierwszym planie. Skoro ktoś jest dla nas ważny, musi o tym wiedzieć, a my nie możemy o tym zapominać.
Choć, mówiąc o tym głośno, czasem tracimy tych mniej dla nas ważnych. Czy to nie paradoksalne, że otwartość przy rozmowie o poziomie relacji jest dla każdego nieprzyjemna? Bo przecież powiedzenie komuś, z kim spędza się często czas, że jest dla ciebie "tylko znajomym", to prawie tak jak uświadomienie kogoś, że jego los jest ci całkowicie obojętny. Wcale tak nie jest i myśląc o tym teraz dobrze o tym wiemy, ale słysząc coś takiego w rozmowie, mimowolnie czujemy się dziwnie. Nawet gdy odwzajemniamy taki poziom uczucia.
Często w tym „grupowaniu” ludzi poważnie się mylimy, czy pomijamy zbyt wiele faktów. Inne rzeczy wychodzą po czasie, gdy w znajomość jesteśmy za bardzo zaplątani. Dlatego zdawania się na tą naszą podświadomą selekcję nie polecam. Możemy to przyrównać do pochopnego ocenienia kogoś i wypowiedzenia się na jego temat (a to właściwie nie to samo? O.o). Podświadomie ocenia każdy, ale wypowiadać się na czyjś temat bez przemyślenia i wzięcia innych niż narzuconych przez siebie opcji pod uwagę, po prostu nie należy.
___________________________________________________
Zapraszam do wypowiedzenia się i obserwowania, by być na bieżąco z dodawanymi notkami :)
Ja chyba skumałam o co chodzi ;)
OdpowiedzUsuńOsobiście unikam określenia kogoś "tylko znajomym", wolę powiedzieć, że np. przyjemnie mi się spędza czas z tą osobą lub coś w tym stylu i myślę, że nie brzmi to już tak oschle.
Odbiegając od tematu: kiedy czytałam tego posta, to kątem oka cały czas wydawało mi się, że ogień na obrazku się rusza :P
Hahahah zdjęcie jest moim screenem prosto z filmu ^^
UsuńJa również nie używam takich określeń, ale chodziło mi raczej o sam fakt.
Dzięki za komentarz!
Tytuł z Toy Story :)
OdpowiedzUsuńJa przyjaciela na chwilę obecną nie mam. Po prostu są bliskie mi osoby i znajomi.
Ale mam podobnie jak Ty, kiedy ktoś "odchodzi" z mojego życia, to jest mi z tym bardzo ciężko.
Ja dalej zastanawiam się ,czy sie z daną osobą dogadam, czy nie. Tak już mam, a czy to się sprawdza, to powiem, że różnie bywa. W naszym życiu jest wiele osób, tych bliższych i dalszych, a ja po prostu mam parę, z którymi widuje sie raz na jakiś czas. Nie nazywam ich "tylko znajomymi", bo myślę, że każdy jest potrzebny.
OdpowiedzUsuńakt, nad relacjami wiążącymi mnie z innymi ludźmi zastanawiam się często, ale myślę, że nie jestem osobą która 'grupuje'. To chyba oczywiste, że rodzina to rodzina. Przyjaciele to przyjaciele. Niemniej jednak i w rodzinie mam wielu przyjaciół. Na przykład moja mama. Najukochańsza osóbka pod słońcem, która zawsze mi pomoże, wesprze, wysłucha i nie zdradzi żadnej tajemnicy. A chłopak? Niby ukochany, ale nasza miłość jest budowana na fundamencie przyjaźni. Zresztą znamy się już na tyle dobrze, że bez problemu mogłabym go zaliczać do rodziny :D I po co to grupować? :D Bliscy to bliscy. Kocham ich całym sercem i każdego dnia, dziękuję Bogu, że przy mnie są :)
OdpowiedzUsuńchyba właśnie po to wyposażono nasz gatunek w mózgi, żeby właśnie dokonywać takich analiz. matko z łojcym, to już wolałabym być meduzą, aniżeli analizować każdą napotkaną osobę :< dlaczego to tak boli! :<
OdpowiedzUsuńMnie w ogóle denerwują te kategorie - przyjaciel, kolega, znajomy. Jakaś tam hierarchia, która w ciągu naszego życia podlega totalnemu wywróceniu przynajmniej kilka razy. Sama staram się nie nadużywać tych pojęć w relacjach z ludźmi, gdy o kimś wspominam. Po prostu - z nią pracuję, a z nim chodziłam do szkoły i wystarczy.
OdpowiedzUsuńPorównywanie? Ależ to nie ma żadnego sensu! Ludzie są tak różnorodni!
OdpowiedzUsuńChodziło mi raczej o porównywanie relacji, tego kogo bardziej potrzebujemy, a kogo mniej. Choć I w tym Twoja wypowiedź może się sprawdzać. Zdajesz sobie sprawę, że Twój partner jest dla Ciebie ważniejszy niż widywana raz na rok koleżanka. Wiesz to, bo ich do siebie porównałaś. Robimy to mimowolnie, choć nie zawsze powinniśmy. Należy sobie zdać sprawę - kto jest bliskim, a kto nie. Bo nie wszystkich powinniśmy porównywać :)
UsuńPozdrawiam I zapraszam ponownie!
To trochę źle Cię zrozumiałam :)
UsuńW sumie to rzeczywiście jest dosyć dziwny temat - jakby nie było, to wydaje się delikatna sprawa. Powiedzieć komuś, że jest tylko znajomym, to trochę jakby wylać mu kubeł zimnej wody na głowę i od razu przypomniała mi się sytuacja zwana "friendzone", co rządzi się podobnymi zasadami. Ale powiec komuś, że jest twoim przyjacielem, to poczuje się sto razy lepiej. Kiedyś koleżankę tak zgasiłam - ona powiedziała o mnie "przyjaciółka" właśnie, a ja o niej "koleżanka". I myślę, że miałam mi potem to za złe... :/
OdpowiedzUsuńWłaściwie to chciałam ci napisać, że nominowałam cię do Liebster Award, więc jeżeli jesteś zainteresowany, to zapraszam do mnie po więcej informacji ;)
Pozdrawiam.
Hahahh, bardzo dziękuję za nominacje i właśnie o to mi chodziło. Nie wiem czy dobrze ująłem :D
Usuńamatorsko tworzę, po prostu to lubię... czasami... jak mnie coś najdzie XD
OdpowiedzUsuńi również już obserwuję! :)
OdpowiedzUsuńStaram się nie grupować ludzi na przyjaciół, koleżanki/kolegów czy znajomych, bo to nie ma sensu. Z kimś dobrze mi się chodzi na zakupy, z kimś innym lepiej mi się rozmawia na poważne tematy, jeszcze z kimś innym lubię się powygłupiać, i nie potrafię wybrać z którą z tych trzech osób wolę spędzać czas, bo odpowiedź jest oczywista - "to zależy kiedy" :D
OdpowiedzUsuńZostałeś nominowany do Liebster Blog Award :) Więcej informacji na moim blogu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Marika
Papierowe Myśli