Może, żeby było kulturalnie na początek –
przedstawię się. Nazywam się Bartek, prowadzę (właściwie to zaczynam prowadzić) bloga „Ten
W Okularach” i wiem, że o tym nie wiecie, bo wcale nie jest to widoczne co drugi
krok na tej stronie. Cały czas bacznie nade mną czuwa niezabawna i
niecharyzmatyczna Mädchen in Uniform – po prostu Ola. Jest ode mnie mądrzejsza
i więcej potrafi, więc jej zostawiam ogarnianie, a sobie pisanie :D Więcej o
mnie w zakładce „o autorze”.
Źródło |
Ostatnio, może to zauważyłem, a może było to
obecne od dłuższego czasu, lecz moja wada wzroku się pogłębia. Uderzyła mnie
fala wszelkiego rodzaju fandomów. Czy to opowiadania, komiksy, książki, mangi,
twórcy – nieistotne. Ludzie mają potrzebę zwarcia swoich poglądów, uprzedzeń,
wymagań, sympatii – swojej osoby – w jedno dzieło. Później łączą się w grupy.
Nie ma w tym nic
złego, wszyscy nieustannie poszukują podobnych do siebie, z tymi samymi uwielbieniami, zainteresowaniami i to całkowicie normalne. Niektórzy nie ograniczają się, a
trwanie w fandomach staje się ich stylem życia (zawsze mnie ciekawiło to „zatracenie
się”); inni są wierni jednemu i zawzięcie w nim tkwią. Problem zaczyna być
wtedy, gdy zbytnio w to wszystko popadamy, a nasz obiekt westchnień nie pozwala nam trzeźwo
rozważyć jego samego (jakkolwiek paradoksalnie to nie brzmi). Często bywa tak, że fani usprawiedliwiają swojego idola na każdym
kroku i drą koty, broniąc go. Twierdzą, że wszystko co jest sprzeczne lub
niepowiązane z nim staje się błędnym lub niewartym uwagi. Powszechność tego
jest ogromna (nie żeby irytująca :)), co jeszcze pogarsza całą sytuację; ludzie
znajdują poparcie w innych, twierdzących tak samo i nieustannie ślepo brną.
Warto zauważyć, że nasi idole są tylko ludźmi, a dzieła tylko tworami, w
których jest mnóstwo niedociągnięć. To nie zabrania nam przy nich trwać, ale
nie zapominajmy o tym, że nie ma nic idealnego. Zauważyłem skłonność wielu
autorów do sprytnej manipulacji fanami. W razie jakichkolwiek oskarżeń czy kłótni skierowanych do nich, chcą by jego miłośnicy biegli na zbity pysk w
obronie za nimi i udaje im się to (idolom, nie fanom). Ostatnio zauważyłem do tego
tendencje i zaczyna to być bardzo częstym zjawiskiem.
Z innej strony
szczerze uwielbiam nawet te najbardziej niedojrzałe grupy. Są oddane i walczą o
to, by ich ulubieniec czuł się doceniony. Łączą się i znajdują między sobą zrozumienie. Ja nigdy się w to nie bawiłem i w najbliższej przyszłości nie
zamierzam. Co prawda, szukałem twórców i dzieł, chcąc za nimi podążać, ale to
jak szukanie miłości (doświadczony Bartek). Po prostu, to kiedyś samo przyjdzie
i poczujemy, że to właśnie to co uwielbiamy. Nasz gust się zmienia nieustannie.
Czasem ubóstwiam alternatywny rock, by za miesiąc wyć przy radiowym chłamie.
Jednego razu odnajduje się w muzyce „indie”, a drugiego kompletnie wszystko mi
się nudzi i znów poszukuje. Dlatego nie myślcie, że wasz ulubiony k-popowy zespół
to niebo na ziemi i każdy kto słucha czegoś innego nie ma gustu, bo bardzo
możliwe, że i faza na to wam przeminie ^^ W żadnym wypadku nie namawiam do
porzucania fanklubów, ale zwyczajnie – myślmy.
Czekam na dalsze wpisy i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTo jest bardzo mądre w gruncie rzeczy.
OdpowiedzUsuńProblem właśnie teraz dosyć mocno się ujawnił - nie wiem, czy masz na myśli to samo, ale ja przypominam sobie teraz przynajmniej dwie takie sytuacje związane z youtubowymi "dramami". Tak, widzowie, którzy skoczyliby w ogień za swoimi idolami to już lekka przesada. Jakoś nie pamiętam, żebym będąc młodsza i pewnie równie naiwna co większość widzów Gimpera, Sexmasterki czy kogokolwiek innego, kto uważa że tworzy "dobry content" i jeszcze zapewnia o tym właśnie fanów, którzy maniakalnie kochają ich oglądać - by to tyle czasu temu, gdy byłam w podobnym wieku się jakoś uwidaczniało.
Gusta się zmieniały, ale nikt nie przywiązywał się do któregokolwiek z nich na dłużej. No teraz co innego. Teraz bardzo ceni się ludzi zainteresowanych wszystkim, albo którzy poświęcają się jakiemuś jednemu zagadnieniu jak pasji - ale to już ludzie dojrzali. Dla przykładu - kiedyś bardzo lubiłam książki YA, ale w skutek mojej nagle narodzonej chęci do ciągłego szukania inspiracji w budowaniu swojej osobowości stwierdziłam że książki takie są dla mnie za słabe, mają zbyt wiele błędów i zwróciłam się w stronę klasyków. Gdy tym samym osoby w młodszym wieku aktualnie czasem oddałyby rękę którejś ze swoich ulubionych pisarek, bo pokazały im, czym jest miłość - albo cokolwiek innego.
Pozdrawiam i bardzo bym prosiła o Obserwatorów, bo wtedy mogłabym na bieżąco wiedzieć kiedy jest kolejny post :)
Zrobione. :) Można obserwować.
UsuńTak, post był w dużej mierze inspirowany youtubem. Twórcy tam mają się za wielkich ludzi biznesu (zachowując się jak dzieci), a wchodzą w kłótnie, nawzajem obrażając siebie I kontent, jaki nagrywają. Tyle na tym serwisie dram ile mleczy w maju. Nie byłoby w tym nic złego (lub tak żałosnego jak ich groźby sądem :P), gdyby nie wciągali w to widzów, a wszycy wiemy jak oni rzucają się w obronie ;) Manipulacje domniemaną depresją przez autorów, odziałują bardzo na psychice mniej dojrzałych odbiorców. Pojawiło się to niedawno I jest trochę przerażające. Cieszę się, że jesteś zainteresowana obserwowaniem bloga ^^
Usuń