środa, 24 sierpnia 2016

006. Liebster Blog Award #1

  Również mnie trafił zaszczyt wykonania tego tagu :D Trafił, i to dwukrotnie, ponieważ nominowały mnie dwie przesympatyczne dziewczyny :3 Moja pierwsza obserwatorka Alphear oraz Marika, której blog skomentowałem jako pierwszy ze wszystkich. Dziś odpowiem na pytania obu z nich.  Sprawiłyście mi dużą radochę nominacją  - bardzo dziękuję (znów) :)



Przekopiuję jeszcze formułkę, która znajduje się w każdym poście tego rodzaju, by niewtajemniczeni czytelnicy wiedzieli, o co mniej więcej chodzi:


"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za 'dobrze wykonaną robotę'. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 10/11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 10/11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 10/11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował".

 PS. Pozdrowienia dla Alphear, mam nadzieję, że zupka smakowała :)

1/2 - Alphear  F
  
1. Jakie zapachy kojarzą ci się z dzieciństwem? 

W pierwszej chwili, czytając pytanie, nie miałem pojęcia jak na nie odpowiedzieć. Po chwili wiedziałem, że jest tego masę! Zapach rdzy na trzepaku, zapach pierników, koszonej trawy, klatki schodowej, lasu, oraz kontenera na śmieci, który pełnił dużą rolę w wielu podwórkowych zabawach. I ta przyjemna, popołudniowa "duszność" w moim mieszkaniu przepełniona zapachem pichconego przez moją mamę obiadu ^^ Może jestem dziwny, ale pamiętam, że moje przedszkole również miało swój neutralny zapach, którego nie potrafię opisać.

2. Otrzymujesz szansę zamieszkania w swoim wymarzonym miejscu, z idealnym partnerem, ale cała twoja rodzina i znajomi o tobie zapominają. Skorzystasz z tej możliwości?

Większość z nas czytając takie pytanie może stwierdzić, że nie. Pewnie dlatego, że zbyt odważnym (może nawet głupim) może być tracenie czegoś dla nas ważnego, co mamy, na rzecz tego, czego nie znamy. Prawda jest taka, że nie zdajemy sobie sprawy, jak desperacja może człowieka zmienić i jak możemy być spragnieni innego życia. Mimo wszystko wydaje mi się, że wolę to co mam - z tymi ludźmi, których mam - niż wymarzony dom, z może nie wymarzonym partnerem, a partnerką :D

3. Kto lub co rządzi według ciebie światem?

Nastawienie, psychika i narzucone możliwości całego ogółu oraz odznaczających się w swoim regionie jednostek. Oprócz pieniędzy, fanatycznie nastawione do niezwiązanych ze sobą grupy (oba dużo mieszają). 

4. Gdybyś był/a wyspą to jaką...?

Zapewne taką, która uważana jest za zaludnioną i powszechnie znaną (tudzież poznaną), a w rzeczywistości okazuje się, że przyjezdni nie zastają ani jednej rzeczy, którą oczekiwali. 
Nie ma to jak ukryty przekaz! 

5. Zostajesz przeniesiony/a do świata ostatniej książki jaką przeczytałeś/aś. Pochwal się, gdzie wylądowałeś/aś! :D

Patrząc na fabułę nie bardzo się z tego cieszę, ale ostatnią książką jaką przeczytałem był "Blaze" Stephena Kinga. Pamiętam, że część akcji rozgrywało się w South Freeport i Portlandzie. Było tego wiele, a ja niewiele kojarzę :D Nie było to przepełnione magią i elfami miejsce. Okolice Wielkiej Brytanii, to na pewno. 

6. Jak często chodzisz do kina w ciągu roku?

Wstyd się przyznać, ale w tym roku nie byłem ani razu. Miałem wybrać się na "Legion Samobójców", ale plany szlag trafił.

7. Czy będąc dzieckiem miałeś/aś swój ulubiony wierszyk, piosenkę, kołysankę lub opowieść na dobranoc? Jeśli tak to jaki/jaką?

Nie przypominam sobie, ale do teraz umiem wyśpiewać wiele piosenek z bajek Disney'a :D

8. Miewasz jakieś dziwne nawyki?

O matko, masę, ale jest to raczej spowodowane moją małą niepewnością do tego, czy coś na prawdę się zdarzyło :D Może podam coś, na co zwracają uwagę moi domownicy. Zawsze przed skorzystaniem z komputera łapię za ścierkę z mikrofibry i staranie ją myję. Następnie przecieram dokładnie klawiaturę i myszkę. Wracam do łazienki i znów obmywam szmatkę, po czym  przecieram monitor i biurko. Później pod biurkiem oraz fotel, oparcie i podłogę wokół stanowiska. I tak za każdym skorzystaniem. Właściwie, to nie wiem czemu to robię.
Często przy wyjściu z domu czekam na klatce schodowej, aż sąsiad/sąsiadka wyjdzie, ponieważ nie lubię iść z kimś obcym w krępującej ciszy
Aha! Uwielbiam wąchać torebki na wynos z maka, zwłaszcza kiedy są w nich frytki. Nie, nie zaciągam się widocznie.

 9. Miejsce, w którym czujesz się dosłownie jak w domu?

Swobodnie czuję się u swoich bliższych znajomych, ale nie do przesady. Właściwie to nawet w domu nie czuję się "jak u siebie".


10. Jak wyjaśnisz gdzie jest lewa a gdzie prawa strona bez pokazywania ani wypowiadania tych dwóch słów (prawa, lewa)? :P

Chyba na zasadzie wschodu i zachodu :D

   
2/2 Marika

1. Co zainspirowało Cię do stworzenia bloga?

Zacząłem dość niedawno, więc odpowiedź jeszcze dobrze pamiętam. Była to chęć pisania czegokolwiek, co trafiałoby do kogoś obcego, mogącego się wypowiedzieć. Tyle :) 

2. Co lubisz robić w wolnym czasie?  

Jeździć na rowerze, chodzić i rozmawiać, jeść, czytać (od niedawna nieważne będą to blogi, czy książki, choć trochę bardziej to drugie =)). Słuchać muzyki lub czyjegoś pitolenia grając.

3. Gdybyś mógł/mogła otrzymać supermoc, jaka by to była i dlaczego?

Zdecydowanie byłaby to moc latania. Wydaje mi się, że to musi być niesamowite. Lekkość i poczucie mocnego wiatru. Brak strachu przed spadnięciem z wysokości i możliwość trafienia do jakiegokolwiek miejsca, do którego normalnie nie mamy dostępu. 

4. Atak zombie. Ewakuacja. Możesz zabrać ze sobą trzy rzeczy - co wybierasz.

- Najostrzejszy i najdłuższy nóż jaki mam (do obrony).
- Młotek (do rozwalenia np: szyby w zamkniętym sklepie, lub mało wytrzymałych drzwi)
- Wytrychy z czymś wytrzymałym i wąskim (do zamkniętych zamków).  

Jeśli miałbym zapewnione bezpieczeństwo zapakowałbym do (1.) plecaka, (2.) ubrania, (3.) jedzenie. 

5. Co myślisz o dzisiejszym świecie? 

W ludziach jest za dużo siły perswazji i pewności co do swojej bezkarności. Ciągle biegniemy do czegoś co wydaje nam się lepszym. Przystajemy, by pokłócić się o to, co nam w sobie nawzajem nie pasuje (a co kompletnie nie powinno nas obchodzić), by później znów pobiec nie zważając na to, że niszczymy wszystko wokół włącznie z sobą.
Oprócz tego jest naprawdę pozytywnie. Pełno wartościowych ludzi i inspirujących historii, możliwości doświadczania i rozwijania się w tym, co sprawia nam szczęście. Wszyscy jesteśmy różni i często wykorzystujemy to dość dobrze. Wiele z nas marzy o lepszym życiu, które prawdę mówiąc, nie zawsze takim jest.


6. Jakie jest Twoje największe marzenie?  

Przede wszystkim chciałbym kiedyś móc utrzymać się z pisania książek i zdobyć w tym kierunku uznanie. Chciałbym poznać wiele ludzi, o których na razie mogę jedynie słyszeć.

7. Jakie jest Twoje najpiękniejsze wspomnienie? 

Fajnych wspomnień mam pełno i nawet nie potrafię ich sobie teraz wszystkich przypomnieć, ale nigdy doświadczając czegoś nie poczułem, że jest to najwspanialszym, co mogło mnie spotkać :)

8. Czy istnieje książka lub film, które odmieniły Twoje życie?


Wiele, które mnie poruszyło, ale jak wcześniej jeszcze czegoś takiego nie poczułem. Na pewno wiele zmieniło moją osobę i sposób bycia, odbieranie wielu spraw, ale nie potrafię sobie przypomnieć. Na pewno bardzo przeżywam książki i filmy; wpływają na mnie na jakiś czas po poznaniu ich :D

9. Które słowo opisuje Cię najlepiej?

Interdotel - jest mądre i trudno je zrozumieć.
Tak na poważnie, to do głowy wpada mi cały słownik, a na jego przedzie: rozpie*dol. Nie oznacza to, że mam w zwyczaju go robić.

Aha, jeszcze coś. Nie ma takiego słowa jak "interdotel". 

 10. Gdzie widzisz siebie za 10/15 lat?

W ładniejszym pokoju (ten mi nie pasuje), przy innym komputerze, z innymi oprawkami, w zupełnie innym mieście z innymi przyzwyczajeniami :)
I kotem! Brakuje mi go przy sobie.

____________________________________________________________________

   Wow! Naprawdę świetne pytania, sprawiły mi mega duży problem i skłoniły do takich przemyśleń, które niekoniecznie wpadają same z siebie na co dzień. Chciałbym nominowanym przez siebie osobom pozostawić trochę od dziewczyn nominujących mnie, więc w przypadku Alphs lekko zmienię jej pierwsze pytanie, a w przypadku Mariki dam te, na które nie potrafiłem odpowiedzieć tak, jak spodziewałaby się tego autorka :)

► Jaki dźwięk kojarzy Ci się z dzieciństwem?
► Jakie jest Twoje najpiękniejsze wspomnienie?
► Co cenisz w ludziach?
► Co Cię w sobie irytuje, a co w sobie lubisz?
► Czy przyjaciel może być zwierzęciem? (według Ciebie)
► Czego oczekujesz od siebie w przyszłości?
► Niespełnione marzenie?
► Jaka rzecz materialna sprawia Ci przyjemność?
► Masz jakąś ulubioną, nieistniejącą postać, a może myślisz, że z jakąś byś się dogadał/a?
► Nie znosisz...

A nominuję...

► Norrie z Be silently drawn
► La Niña 09 z Bloga zwykłej brunetki
Introkosmitkę :)
► Oironio z Never it's too late...
► Besię z Nie wiem, co ja tutaj robię
► Śpioszka (nie mam pojęcia czy w końcu przez "s", czy "ś" :D) z bloga Przekrocz siebie

I myślę, że to na tyle :D Nie wykorzystałem czterech miejsc z dziesiątki, ale jeśli ktoś nie był nominowany to zapraszam serdecznie do wzięcia udziału i odpowiedzenia na moje pytania :)
Miłego jutra! (cóż za motywacyjny tekst)
Czytaj dalej »

wtorek, 9 sierpnia 2016

005. Ty druha we mnie masz

   Zastanawiałeś się kiedyś nad tym, jak głęboka jest Twoja relacja z kimkolwiek? Oczywiście, że tak. Dla niektórych większym problemem jest interpretowanie znajomości, dla innych mniejszym, ale każdy o tym myślał.
 


  Zażyłość w kontakcie z innym człowiekiem często nas zobowiązuje i rani przy najdrobniejszych zmianach. Wiele osób w pewnym momencie zaprzestaje rozdzielania bliskich na grupy. Tyle, że jest to tylko ich własne złudzenie. Podświadome wmówienie i próba wyrobienia sobie antyselekcyjnego nawyku (hoho, brzmi mądrze :P). Każdy jest dla nas bardziej lub mniej ważny, a nasz mózg od razu to rekrutuje, nie musimy w tym uczestniczyć.
   Porównujemy. Rodziców do przyjaciół, rodzeństwo do znajomych, a ludzi ze szkoły do tych z pracy. Zastanawiamy się. Czy są naszym zdaniem inteligentni, zabawni, pasują do nas względem charakteru lub czy ich sposób bycia nam się podoba.
   Pamiętam, że gdy byłem młodszy, poznając kogoś zastanawiałem się, czy potencjalnie mógłbym się z tą osobą zaprzyjaźnić, zbliżyć się do niej. Teraz mam zagwozdkę, ponieważ brzmi to totalnie głupio, ale czy dziś nie robię dokładnie tego samego? Przecież poznając kogokolwiek w jakiś sposób go selekcjonujemy, sprawdzamy, czy nam odpowiada. Później koło tylko się toczy; zaczynamy miło kogoś postrzegać, spotykać się z nim i rozwijać znajomość. Przewidując ten bieg przy poznawaniu nowej osoby, automatycznie odpowiadamy sobie na pytanie czy chciałbym, by ta osoba przy mnie pozostała. Oczywiście, zazwyczaj jest to tylko w domyśle, gdyż nikogo nie poznamy po pięciu minutach rozmowy, a nie z każdą osobą kontakt nam się utrzyma lub nie jesteśmy na tyle otwarci, by kogoś przy sobie zatrzymać.
    Obecnie nie porównuję. Po prostu wiem kogo potrzebuję, by być szczęśliwym, i komu szczęście chciałbym zapewnić. Mam grupę osób, na których mi po prostu zależy, a są to nie tyle przyjaciele czy rodzina, co znajomi, którym nawet nie ufam. Lubię spędzać z nimi czas i chciałbym, by po prostu pozostali. Nieistotne, czy widuję się z nim raz na rok, czy codziennie. Niektórzy są dla mnie dużo ważniejsi - frazes - a z niektórymi zapewniam sobie rozrywkę, mimo to strata każdego z nich byłaby dla mnie adekwatnej miary koszmarem.
    Nie chodzi o to, by zniżyć każdego do jednej grupy "człowieka wokół mnie" i dla każdego być taką samą wersją siebie. Tym tak na prawdę ranimy osoby, które mimo wszystko powinny być dla nas na pierwszym planie. Skoro ktoś jest dla nas ważny,  musi o tym wiedzieć, a my nie możemy o tym zapominać.
    Choć, mówiąc o tym głośno, czasem tracimy tych mniej dla nas ważnych. Czy to nie paradoksalne, że otwartość przy rozmowie o poziomie relacji jest dla każdego nieprzyjemna? Bo przecież powiedzenie komuś, z kim spędza się często czas, że jest dla ciebie "tylko znajomym", to prawie tak jak uświadomienie kogoś, że jego los jest ci całkowicie obojętny. Wcale tak nie jest i myśląc o tym teraz dobrze o tym wiemy, ale słysząc coś takiego w rozmowie, mimowolnie czujemy się dziwnie. Nawet gdy odwzajemniamy taki poziom uczucia.
     Często w tym „grupowaniu” ludzi poważnie się mylimy, czy pomijamy zbyt wiele faktów. Inne rzeczy wychodzą po czasie, gdy w znajomość jesteśmy za bardzo zaplątani. Dlatego zdawania się na tą naszą podświadomą selekcję nie polecam. Możemy to przyrównać do pochopnego ocenienia kogoś i wypowiedzenia się na jego temat (a to właściwie nie to samo? O.o). Podświadomie ocenia każdy, ale wypowiadać się na czyjś temat bez przemyślenia i wzięcia innych niż narzuconych przez siebie opcji pod uwagę, po prostu nie należy.

___________________________________________________

Zapraszam do wypowiedzenia się i obserwowania, by być na bieżąco z dodawanymi notkami :)
Czytaj dalej »

niedziela, 31 lipca 2016

004. W czym jest problem?

   Często powtarzamy zmartwionym dzieciom, że ich problemy przy opłacaniu rachunków, zarabianiu, codziennym zmęczeniu i stresie to nic. Podczas, gdy dla tej 8-latki fakt, że została jej odebrana bransoletka przyjaźni, może być najgorszym, co mogła sobie wyobrazić. W takim momencie słyszy krótką obelgę od swoich rodziców. Tak tworzy się wsparcie w większości rodzin na świecie – przez zniewagę.


  Bo kiedy rodzi się w ludziach zamknięcie w sobie, jeśli nie w najwcześniejszym okresie życia (oczywiście nie tylko)? Później często przeradza się to w strach przed otworzeniem się, pokazaniem, czy ujawnieniem swojej osoby i zainteresowań. Można tłumaczyć; bo to prawda, że nie zawsze przy stresie jest czas na czułość i przejęcie kimś innym, ale na tym właśnie polega wychowanie. Na wsparciu i nauce. Jedno bez drugiego jest bezużyteczne. Każdy ma zmartwienia dopasowane do swojego wieku i psychiki, więc bezsensowne jest powtarzanie, że czyjeś problemy są nieznaczące.       
Wielu z was pewnie w swoim życiu usłyszało słowa podobne do: „Zamartwiasz się takimi pierdołami, a ludzie na świecie mają dużo gorzej od ciebie. Są objęci głodem i wojną domową. Ty tego nie masz, więc powinieneś się cieszyć.
   Wyobraź sobie teraz osobę zmęczoną. Nie przepracowaną, tylko zmęczoną sobą. Emocjami, problemami, ludźmi, codziennością. Mającą ochotę uciec do łóżka, choć nienawidzącą tego miejsca jak każdego innego. Nie sądzę, by przy tym, co ją spotyka, miałaby siłę interesować się tym, że jest tylko małym punktem w całym stworzeniu. Nie wydaje mi się, że obchodziłby ją głód, cierpienie i wszyscy inni. Myślę, że nie interesowałoby jej nawet to jak wielkim jest w tym momencie egoistą.
   Nie potrafię znaleźć sensu w porównywaniu problemów innych ludzi do siebie. Sam często to robiłem i tu ujawnia się moja strona hipokryty.
  Wiele osób śmieje się z obdarzonych „depresją” nastolatek. Prawdopodobnie przesadzają z diagnozą swoich problemów na tle psychologicznym. Być może skupienie uwagi na bólu, nie „problemach” nie jest najwłaściwszym sposobem na pomoc sobie, czy szukanie uznania wśród rówieśników. Dlaczego nikt nie pomyśli o pomocy takiej osobie? Nie wyśmiewaniem, wbijaniem do głowy krzykiem przez rodziców, nie krzywym patrzeniem. Jeśli ktoś robi wiele w poszukiwaniu atencji (tego słowa też nie lubię) w młodym wieku, to nie jest niedoświadczonym bachorem, a człowiekiem potrzebującym człowieka. To ludzkie.
  Właściwie w czym jest problem? Nie dla każdego problemem jest kupienie nowego samochodu czy otworzenie firmy. Dopuśćmy więc do siebie myśl, że każdy ma inne problemy i dobiera je do siebie, nie do innych. Jeszcze gdyby je dobierał, a jak wiemy przychodzą one same. Nie mamy na to wpływu.
  Wiecie w czym jest największy problem? W nas i ocenianiu innych, bez zastanowienia.

  Bardzo ciekawi mnie cudza opinia, więc zapraszam do wypowiedzenia się =)
 
Czytaj dalej »

wtorek, 26 lipca 2016

003. Lumos, czyli jak nietypowo przeżyć wizytę duszpasterską

  Nie, nie będzie to fanowski tekst.

Źródło
   Wczoraj, czytając anonimowe, natknąłem się na historię dziewczyny, która postanowiła wrócić do lektury jaką jest Harry Potter. Niestety, na lekcji religii nieudolnie zostawiła książkę na górze otwartej torby. Katecheta uczący ją, bez jakiegokolwiek pytania wziął jej własność i zaczął pokazywać całej klasie, powtarzając o złym duchu siedzącym w książkach pani Rowling (jak i samych magicznych motywach). Dowiedziała się również takich faktów jak:
"*Siostra nauczyciela miała ze sobą w kościele jeden z tomów "Harry'ego Pottera". W pewnej chwili torebka spadła z jej ramienia i uderzyła głośno o posadzkę. To zło powieści tak ciążyło.
*Każdy fan "Harry'ego Pottera" w krótkim czasie staje się okultystą."
   No i, wzięło mnie na rozmyślenia, tudzież wspomnienia w związku z tym tematem (nienawidzę słowa „tudzież”, ale pasuje mi tu). Odtworzyłem w mrokach pamięci ostatnią wizytę duszpasterską w moim domu. W tamtym czasie, również mnie złapała ochota na czytanie tego tworu. Kiedy ksiądz - miły i młody - spytał nas o zainteresowania, od razu odpowiedziałem, że ostatnio głównie spędzam czas nad książkami. Prawdopodobnie obyłoby się bez zbędnego pytania, o aktualne papierowe ofiary, lecz mój brat jak zawsze, turbo niezamierzenie i niezłośliwie  rzucił: Ostatnio czyta  'Harry’ego  Pottera'.
Ksiądz zmierzył mnie wzrokiem, po czym zlecił mi uważanie na tą książkę, ponieważ zaklęcia w niej zawarte są prawdziwe. Utwierdziłem go w tym, że zdaję i zdawałem sobie z tego sprawę, a zaklęcia  nie są prawdziwe, lecz minimalnie zmienione z tych w teorii działających. Duchowny był do sprawy sto razy lepiej nastawiony niż ja. Sympatycznie opowiadał o tym, jak niszczył przez lata sobie wzrok czytając po nocach, a później powtarzał, bym nie był ufny wszystkiemu co czytam (jakbyśmy rozmawiali o internecie).
   Jednak, gdy rozmawiam z ludźmi wokół, dowiaduję się, że nie każdy miał tak pokojowe doświadczenia. Teorie spiskowe na temat tej lektury sprawiają, iż jest to jedna z najbardziej popularnych i kontrowersyjnych książek fantastycznych. To ile zła jest między stronami, jak książka manipuluje nas do wpadnięcia w wir niekończącego zachwycania się nią, czy jak jej fabuła wpływa na nasze postrzeganie dobra, jest dla niektórych bardziej śmieszne, dla innych mniej. Osoby, które przeczytały serię zdają sobie sprawę z jej niewinności. Sam motyw świata magii jest tak poboczny, jak i główny. Młode osoby mogą wynieść z niej nauki na takie tematy jak przełamywanie konwenansów, czy oddanie dla przyjaźni, o wybaczaniu mimo sprawionej przykrości nie wspominając. Nie chcę skupiać się na smutnej historii chłopca, wychowującego się w toksycznej relacji w domu, z chęcią zemsty na mordercy rodziców, a na pierwotnym temacie postu.
    
   Razi mnie niezgodność między duchownymi w dzisiejszym świecie. Wynajdywanie przeróżnych faktów wyssanych z palca na temat zwykłych utworów i przeinaczanie ich. Jedni twierdzą, że powieść „Hobbit” jest ok, gdyż magia w niej używana jest w celach szerzenia dobra, inni całkowicie ją wykluczają z listy książek wartych przeczytania, podczas gdy jest to tylko fabuła opowiadająca o przygodach krasnoludów. Ile ludzi, tyle opinii, ale czy osoby reprezentujące daną religię nie powinny być w swoim zdaniu jednoznaczni? 
Rozmyślanie nad sensem książek fantastycznych mija się z celem, bo jak wiadomo, są one zwykle całkowicie wymyślone. Dla ludzi, których to zwyczajnie bawi i podoba im się to.
Oceniając coś, zwyczajnie, spróbujmy zastanowić się nad tym odrzucając w argumentach swoje uprzedzenia, wiarę czy preferencje. Warto zadać sobie podstawowe pytanie: „Co z tego?”
___________________________________
Jeśli to przeczytałeś/aś – odnieś się. Chętnie zapoznam się z obcą opinią i wezmę ją pod uwagę =)
Czytaj dalej »

niedziela, 24 lipca 2016

002. Wena, pasja, praca


   Ten post w zamiarze miał być drobną terapią. Kompletnie się do tego nie nadaję. 
.

Źródło
 .
  Wena. Jeśli ktoś chciałby w jakiś sposób poznać mnie, dzięki temu blogowi, to przy takich postach jak ten może częściowo to zrobić. Mam okropnie dużo pomysłów, a ohydnie mało robię. Czy to z lenistwa, ciągłego usprawiedliwiania się czymś lub po prostu niewiedzy, jak do danej rzeczy się zabrać. Wiem, że to nie tylko mój problem, dlatego to piszę.
Warto zastanowić się co umiemy, co chcemy, a co lubimy robić. O dziwo, tylko prawdziwym szczęściarzom te trzy czynności się łączą. Gdy jedna rzecz się nie zgadza, natychmiastowo czujemy się odepchnięci od pracy. Co jeśli coś lubimy, a właściwie tego nie potrafimy? Co jeśli coś umiemy i chcemy to lubić, ale nie możemy się do tego przekonać? Co jeśli mamy to wszystko, ale nie wiemy od czego zacząć? Po prostu rób. Jakie proste, a jak trudno zrozumieć. Siądź i zacznij, jakkolwiek, zmuś się. Może wam się wydawać, że efekty są beznadziejne i tak prawdopodobnie będzie. Ale nic nie naucza tak, jak ciągła praca. W końcu nabierzecie doświadczenia, a stare błędy naprawicie. Z czasem, efekty tego co potraficie robić tak was ucieszą, że to polubicie.
    No, ale właśnie – wena. A jeśli jesteśmy już w czymś wprawieni, ale pomysły zwyczajnie nie przychodzą? Nie możemy przemóc się, by coś wymyślić. To dotyka wielu artystów. Czujemy się tak jak zawsze, robimy to co codziennie, więc czemu czujemy tą inną pustkę, w której miejscu była kiedyś masa pomysłów? No właśnie, ponieważ ciągle robimy to samo. Szukamy inspiracji podświadomie, tak naprawdę tylko myślimy. A wena nie przychodzi wtedy. Wena przychodzi podczas czegoś nowego. Więc zamiast siedzieć i pić kawę patrząc w pustą ścianę, czyste płótno, lub niezmieniający się ekran komputera wyjdź, jeźdź na rowerze, obserwuj – doświadczaj. Rozmawiając, słuchaj. Nie czekaj, aż ktoś przestanie mówić, by przejść do własnego monologu. Inspiruj się ludźmi i ich historiami, osobowościami, czy choćby domysłami na temat kogoś innego. Wszystko, co przyjdzie do nas nowego, może być zalążkiem do pomysłu.

   Bywa tak, że ludzie całkowicie żyją bez pasji.  Nie wiedzą, co potrafią i nie mają zapału do szukania swego hobby. Zwykle to są osoby starsze, nasi rodzice, opiekunowie. Pracują, sprzątają; opiekują się domem, rodziną. Nie mają czasu by zatrzymać i zastanowić się co oni tak właściwie lubią robić. Każdą wolną chwilę wykorzystują na odpoczynek. Podczas, gdy to pasja wywołuje u nas uczucia. Dlatego mam dla was apel (nie za wcześnie na apele? Drugi post, szalejesz Bartłomieju). Jeśli macie w swoim pobliżu takie osoby (lub nawet jeśli sami taką jesteście!) spytajcie się co tak naprawdę lubią robić. Może uda się wam odrodzić w kimś talent i jeden z wielu powodów do szczęścia.
Temat rzeka, pozdrawiam i do zobaczenia. Wykorzystujcie rzeczy, w których jesteście dobrzy.
Czytaj dalej »

sobota, 23 lipca 2016

001. Fandomy i idole, czyli jedna wielka rozpierducha



   Może, żeby było kulturalnie na początek – przedstawię się. Nazywam się Bartek, prowadzę (właściwie to zaczynam prowadzić) bloga „Ten W Okularach” i wiem, że o tym nie wiecie, bo wcale nie jest to widoczne co drugi krok na tej stronie. Cały czas bacznie nade mną czuwa niezabawna i niecharyzmatyczna Mädchen in Uniform – po prostu Ola. Jest ode mnie mądrzejsza i więcej potrafi, więc jej zostawiam ogarnianie, a sobie pisanie :D Więcej o mnie w zakładce „o autorze”.



Źródło


   Ostatnio, może to zauważyłem, a może było to obecne od dłuższego czasu, lecz moja wada wzroku się pogłębia. Uderzyła mnie fala wszelkiego rodzaju fandomów. Czy to opowiadania, komiksy, książki, mangi, twórcy nieistotne. Ludzie mają potrzebę zwarcia swoich poglądów, uprzedzeń, wymagań, sympatii – swojej osoby – w jedno dzieło. Później łączą się w grupy. 

  Nie ma w tym nic złego, wszyscy nieustannie poszukują podobnych do siebie, z tymi samymi uwielbieniami, zainteresowaniami i to całkowicie normalne. Niektórzy nie ograniczają się, a trwanie w fandomach staje się ich stylem życia (zawsze mnie ciekawiło to „zatracenie się”); inni są wierni jednemu i zawzięcie w nim tkwią. Problem zaczyna być wtedy, gdy zbytnio w to wszystko popadamy, a nasz obiekt westchnień nie pozwala nam trzeźwo rozważyć jego samego (jakkolwiek paradoksalnie to nie brzmi). Często bywa tak, że fani usprawiedliwiają swojego idola na każdym kroku i drą koty, broniąc go. Twierdzą, że wszystko co jest sprzeczne lub niepowiązane z nim staje się błędnym lub niewartym uwagi. Powszechność tego jest ogromna (nie żeby irytująca :)), co jeszcze pogarsza całą sytuację; ludzie znajdują poparcie w innych, twierdzących tak samo i nieustannie ślepo brną. Warto zauważyć, że nasi idole są tylko ludźmi, a dzieła tylko tworami, w których jest mnóstwo niedociągnięć. To nie zabrania nam przy nich trwać, ale nie zapominajmy o tym, że nie ma nic idealnego. Zauważyłem skłonność wielu autorów do sprytnej manipulacji fanami. W razie jakichkolwiek oskarżeń czy kłótni skierowanych do nich, chcą by jego miłośnicy biegli na zbity pysk w obronie za nimi i udaje im się to (idolom, nie fanom). Ostatnio zauważyłem do tego tendencje i zaczyna to być bardzo częstym zjawiskiem. 
   Z innej strony szczerze uwielbiam nawet te najbardziej niedojrzałe grupy. Są oddane i walczą o to, by ich ulubieniec czuł się doceniony. Łączą się i znajdują między sobą zrozumienie. Ja nigdy się w to nie bawiłem i w najbliższej przyszłości nie zamierzam. Co prawda, szukałem twórców i dzieł, chcąc za nimi podążać, ale to jak szukanie miłości (doświadczony Bartek). Po prostu, to kiedyś samo przyjdzie i poczujemy, że to właśnie to co uwielbiamy. Nasz gust się zmienia nieustannie. Czasem ubóstwiam alternatywny rock, by za miesiąc wyć przy radiowym chłamie. Jednego razu odnajduje się w muzyce „indie”, a drugiego kompletnie wszystko mi się nudzi i znów poszukuje. Dlatego nie myślcie, że wasz ulubiony k-popowy zespół to niebo na ziemi i każdy kto słucha czegoś innego nie ma gustu, bo bardzo możliwe, że i faza na to wam przeminie ^^ W żadnym wypadku nie namawiam do porzucania fanklubów, ale zwyczajnie – myślmy.
Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia