sobota, 23 lipca 2016

001. Fandomy i idole, czyli jedna wielka rozpierducha



   Może, żeby było kulturalnie na początek – przedstawię się. Nazywam się Bartek, prowadzę (właściwie to zaczynam prowadzić) bloga „Ten W Okularach” i wiem, że o tym nie wiecie, bo wcale nie jest to widoczne co drugi krok na tej stronie. Cały czas bacznie nade mną czuwa niezabawna i niecharyzmatyczna Mädchen in Uniform – po prostu Ola. Jest ode mnie mądrzejsza i więcej potrafi, więc jej zostawiam ogarnianie, a sobie pisanie :D Więcej o mnie w zakładce „o autorze”.



Źródło


   Ostatnio, może to zauważyłem, a może było to obecne od dłuższego czasu, lecz moja wada wzroku się pogłębia. Uderzyła mnie fala wszelkiego rodzaju fandomów. Czy to opowiadania, komiksy, książki, mangi, twórcy nieistotne. Ludzie mają potrzebę zwarcia swoich poglądów, uprzedzeń, wymagań, sympatii – swojej osoby – w jedno dzieło. Później łączą się w grupy. 

  Nie ma w tym nic złego, wszyscy nieustannie poszukują podobnych do siebie, z tymi samymi uwielbieniami, zainteresowaniami i to całkowicie normalne. Niektórzy nie ograniczają się, a trwanie w fandomach staje się ich stylem życia (zawsze mnie ciekawiło to „zatracenie się”); inni są wierni jednemu i zawzięcie w nim tkwią. Problem zaczyna być wtedy, gdy zbytnio w to wszystko popadamy, a nasz obiekt westchnień nie pozwala nam trzeźwo rozważyć jego samego (jakkolwiek paradoksalnie to nie brzmi). Często bywa tak, że fani usprawiedliwiają swojego idola na każdym kroku i drą koty, broniąc go. Twierdzą, że wszystko co jest sprzeczne lub niepowiązane z nim staje się błędnym lub niewartym uwagi. Powszechność tego jest ogromna (nie żeby irytująca :)), co jeszcze pogarsza całą sytuację; ludzie znajdują poparcie w innych, twierdzących tak samo i nieustannie ślepo brną. Warto zauważyć, że nasi idole są tylko ludźmi, a dzieła tylko tworami, w których jest mnóstwo niedociągnięć. To nie zabrania nam przy nich trwać, ale nie zapominajmy o tym, że nie ma nic idealnego. Zauważyłem skłonność wielu autorów do sprytnej manipulacji fanami. W razie jakichkolwiek oskarżeń czy kłótni skierowanych do nich, chcą by jego miłośnicy biegli na zbity pysk w obronie za nimi i udaje im się to (idolom, nie fanom). Ostatnio zauważyłem do tego tendencje i zaczyna to być bardzo częstym zjawiskiem. 
   Z innej strony szczerze uwielbiam nawet te najbardziej niedojrzałe grupy. Są oddane i walczą o to, by ich ulubieniec czuł się doceniony. Łączą się i znajdują między sobą zrozumienie. Ja nigdy się w to nie bawiłem i w najbliższej przyszłości nie zamierzam. Co prawda, szukałem twórców i dzieł, chcąc za nimi podążać, ale to jak szukanie miłości (doświadczony Bartek). Po prostu, to kiedyś samo przyjdzie i poczujemy, że to właśnie to co uwielbiamy. Nasz gust się zmienia nieustannie. Czasem ubóstwiam alternatywny rock, by za miesiąc wyć przy radiowym chłamie. Jednego razu odnajduje się w muzyce „indie”, a drugiego kompletnie wszystko mi się nudzi i znów poszukuje. Dlatego nie myślcie, że wasz ulubiony k-popowy zespół to niebo na ziemi i każdy kto słucha czegoś innego nie ma gustu, bo bardzo możliwe, że i faza na to wam przeminie ^^ W żadnym wypadku nie namawiam do porzucania fanklubów, ale zwyczajnie – myślmy.

4 komentarze:

  1. Czekam na dalsze wpisy i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest bardzo mądre w gruncie rzeczy.
    Problem właśnie teraz dosyć mocno się ujawnił - nie wiem, czy masz na myśli to samo, ale ja przypominam sobie teraz przynajmniej dwie takie sytuacje związane z youtubowymi "dramami". Tak, widzowie, którzy skoczyliby w ogień za swoimi idolami to już lekka przesada. Jakoś nie pamiętam, żebym będąc młodsza i pewnie równie naiwna co większość widzów Gimpera, Sexmasterki czy kogokolwiek innego, kto uważa że tworzy "dobry content" i jeszcze zapewnia o tym właśnie fanów, którzy maniakalnie kochają ich oglądać - by to tyle czasu temu, gdy byłam w podobnym wieku się jakoś uwidaczniało.
    Gusta się zmieniały, ale nikt nie przywiązywał się do któregokolwiek z nich na dłużej. No teraz co innego. Teraz bardzo ceni się ludzi zainteresowanych wszystkim, albo którzy poświęcają się jakiemuś jednemu zagadnieniu jak pasji - ale to już ludzie dojrzali. Dla przykładu - kiedyś bardzo lubiłam książki YA, ale w skutek mojej nagle narodzonej chęci do ciągłego szukania inspiracji w budowaniu swojej osobowości stwierdziłam że książki takie są dla mnie za słabe, mają zbyt wiele błędów i zwróciłam się w stronę klasyków. Gdy tym samym osoby w młodszym wieku aktualnie czasem oddałyby rękę którejś ze swoich ulubionych pisarek, bo pokazały im, czym jest miłość - albo cokolwiek innego.

    Pozdrawiam i bardzo bym prosiła o Obserwatorów, bo wtedy mogłabym na bieżąco wiedzieć kiedy jest kolejny post :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrobione. :) Można obserwować.

      Usuń
    2. Tak, post był w dużej mierze inspirowany youtubem. Twórcy tam mają się za wielkich ludzi biznesu (zachowując się jak dzieci), a wchodzą w kłótnie, nawzajem obrażając siebie I kontent, jaki nagrywają. Tyle na tym serwisie dram ile mleczy w maju. Nie byłoby w tym nic złego (lub tak żałosnego jak ich groźby sądem :P), gdyby nie wciągali w to widzów, a wszycy wiemy jak oni rzucają się w obronie ;) Manipulacje domniemaną depresją przez autorów, odziałują bardzo na psychice mniej dojrzałych odbiorców. Pojawiło się to niedawno I jest trochę przerażające. Cieszę się, że jesteś zainteresowana obserwowaniem bloga ^^

      Usuń

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia