niedziela, 31 lipca 2016

004. W czym jest problem?

   Często powtarzamy zmartwionym dzieciom, że ich problemy przy opłacaniu rachunków, zarabianiu, codziennym zmęczeniu i stresie to nic. Podczas, gdy dla tej 8-latki fakt, że została jej odebrana bransoletka przyjaźni, może być najgorszym, co mogła sobie wyobrazić. W takim momencie słyszy krótką obelgę od swoich rodziców. Tak tworzy się wsparcie w większości rodzin na świecie – przez zniewagę.


  Bo kiedy rodzi się w ludziach zamknięcie w sobie, jeśli nie w najwcześniejszym okresie życia (oczywiście nie tylko)? Później często przeradza się to w strach przed otworzeniem się, pokazaniem, czy ujawnieniem swojej osoby i zainteresowań. Można tłumaczyć; bo to prawda, że nie zawsze przy stresie jest czas na czułość i przejęcie kimś innym, ale na tym właśnie polega wychowanie. Na wsparciu i nauce. Jedno bez drugiego jest bezużyteczne. Każdy ma zmartwienia dopasowane do swojego wieku i psychiki, więc bezsensowne jest powtarzanie, że czyjeś problemy są nieznaczące.       
Wielu z was pewnie w swoim życiu usłyszało słowa podobne do: „Zamartwiasz się takimi pierdołami, a ludzie na świecie mają dużo gorzej od ciebie. Są objęci głodem i wojną domową. Ty tego nie masz, więc powinieneś się cieszyć.
   Wyobraź sobie teraz osobę zmęczoną. Nie przepracowaną, tylko zmęczoną sobą. Emocjami, problemami, ludźmi, codziennością. Mającą ochotę uciec do łóżka, choć nienawidzącą tego miejsca jak każdego innego. Nie sądzę, by przy tym, co ją spotyka, miałaby siłę interesować się tym, że jest tylko małym punktem w całym stworzeniu. Nie wydaje mi się, że obchodziłby ją głód, cierpienie i wszyscy inni. Myślę, że nie interesowałoby jej nawet to jak wielkim jest w tym momencie egoistą.
   Nie potrafię znaleźć sensu w porównywaniu problemów innych ludzi do siebie. Sam często to robiłem i tu ujawnia się moja strona hipokryty.
  Wiele osób śmieje się z obdarzonych „depresją” nastolatek. Prawdopodobnie przesadzają z diagnozą swoich problemów na tle psychologicznym. Być może skupienie uwagi na bólu, nie „problemach” nie jest najwłaściwszym sposobem na pomoc sobie, czy szukanie uznania wśród rówieśników. Dlaczego nikt nie pomyśli o pomocy takiej osobie? Nie wyśmiewaniem, wbijaniem do głowy krzykiem przez rodziców, nie krzywym patrzeniem. Jeśli ktoś robi wiele w poszukiwaniu atencji (tego słowa też nie lubię) w młodym wieku, to nie jest niedoświadczonym bachorem, a człowiekiem potrzebującym człowieka. To ludzkie.
  Właściwie w czym jest problem? Nie dla każdego problemem jest kupienie nowego samochodu czy otworzenie firmy. Dopuśćmy więc do siebie myśl, że każdy ma inne problemy i dobiera je do siebie, nie do innych. Jeszcze gdyby je dobierał, a jak wiemy przychodzą one same. Nie mamy na to wpływu.
  Wiecie w czym jest największy problem? W nas i ocenianiu innych, bez zastanowienia.

  Bardzo ciekawi mnie cudza opinia, więc zapraszam do wypowiedzenia się =)
 
Czytaj dalej »

wtorek, 26 lipca 2016

003. Lumos, czyli jak nietypowo przeżyć wizytę duszpasterską

  Nie, nie będzie to fanowski tekst.

Źródło
   Wczoraj, czytając anonimowe, natknąłem się na historię dziewczyny, która postanowiła wrócić do lektury jaką jest Harry Potter. Niestety, na lekcji religii nieudolnie zostawiła książkę na górze otwartej torby. Katecheta uczący ją, bez jakiegokolwiek pytania wziął jej własność i zaczął pokazywać całej klasie, powtarzając o złym duchu siedzącym w książkach pani Rowling (jak i samych magicznych motywach). Dowiedziała się również takich faktów jak:
"*Siostra nauczyciela miała ze sobą w kościele jeden z tomów "Harry'ego Pottera". W pewnej chwili torebka spadła z jej ramienia i uderzyła głośno o posadzkę. To zło powieści tak ciążyło.
*Każdy fan "Harry'ego Pottera" w krótkim czasie staje się okultystą."
   No i, wzięło mnie na rozmyślenia, tudzież wspomnienia w związku z tym tematem (nienawidzę słowa „tudzież”, ale pasuje mi tu). Odtworzyłem w mrokach pamięci ostatnią wizytę duszpasterską w moim domu. W tamtym czasie, również mnie złapała ochota na czytanie tego tworu. Kiedy ksiądz - miły i młody - spytał nas o zainteresowania, od razu odpowiedziałem, że ostatnio głównie spędzam czas nad książkami. Prawdopodobnie obyłoby się bez zbędnego pytania, o aktualne papierowe ofiary, lecz mój brat jak zawsze, turbo niezamierzenie i niezłośliwie  rzucił: Ostatnio czyta  'Harry’ego  Pottera'.
Ksiądz zmierzył mnie wzrokiem, po czym zlecił mi uważanie na tą książkę, ponieważ zaklęcia w niej zawarte są prawdziwe. Utwierdziłem go w tym, że zdaję i zdawałem sobie z tego sprawę, a zaklęcia  nie są prawdziwe, lecz minimalnie zmienione z tych w teorii działających. Duchowny był do sprawy sto razy lepiej nastawiony niż ja. Sympatycznie opowiadał o tym, jak niszczył przez lata sobie wzrok czytając po nocach, a później powtarzał, bym nie był ufny wszystkiemu co czytam (jakbyśmy rozmawiali o internecie).
   Jednak, gdy rozmawiam z ludźmi wokół, dowiaduję się, że nie każdy miał tak pokojowe doświadczenia. Teorie spiskowe na temat tej lektury sprawiają, iż jest to jedna z najbardziej popularnych i kontrowersyjnych książek fantastycznych. To ile zła jest między stronami, jak książka manipuluje nas do wpadnięcia w wir niekończącego zachwycania się nią, czy jak jej fabuła wpływa na nasze postrzeganie dobra, jest dla niektórych bardziej śmieszne, dla innych mniej. Osoby, które przeczytały serię zdają sobie sprawę z jej niewinności. Sam motyw świata magii jest tak poboczny, jak i główny. Młode osoby mogą wynieść z niej nauki na takie tematy jak przełamywanie konwenansów, czy oddanie dla przyjaźni, o wybaczaniu mimo sprawionej przykrości nie wspominając. Nie chcę skupiać się na smutnej historii chłopca, wychowującego się w toksycznej relacji w domu, z chęcią zemsty na mordercy rodziców, a na pierwotnym temacie postu.
    
   Razi mnie niezgodność między duchownymi w dzisiejszym świecie. Wynajdywanie przeróżnych faktów wyssanych z palca na temat zwykłych utworów i przeinaczanie ich. Jedni twierdzą, że powieść „Hobbit” jest ok, gdyż magia w niej używana jest w celach szerzenia dobra, inni całkowicie ją wykluczają z listy książek wartych przeczytania, podczas gdy jest to tylko fabuła opowiadająca o przygodach krasnoludów. Ile ludzi, tyle opinii, ale czy osoby reprezentujące daną religię nie powinny być w swoim zdaniu jednoznaczni? 
Rozmyślanie nad sensem książek fantastycznych mija się z celem, bo jak wiadomo, są one zwykle całkowicie wymyślone. Dla ludzi, których to zwyczajnie bawi i podoba im się to.
Oceniając coś, zwyczajnie, spróbujmy zastanowić się nad tym odrzucając w argumentach swoje uprzedzenia, wiarę czy preferencje. Warto zadać sobie podstawowe pytanie: „Co z tego?”
___________________________________
Jeśli to przeczytałeś/aś – odnieś się. Chętnie zapoznam się z obcą opinią i wezmę ją pod uwagę =)
Czytaj dalej »

niedziela, 24 lipca 2016

002. Wena, pasja, praca


   Ten post w zamiarze miał być drobną terapią. Kompletnie się do tego nie nadaję. 
.

Źródło
 .
  Wena. Jeśli ktoś chciałby w jakiś sposób poznać mnie, dzięki temu blogowi, to przy takich postach jak ten może częściowo to zrobić. Mam okropnie dużo pomysłów, a ohydnie mało robię. Czy to z lenistwa, ciągłego usprawiedliwiania się czymś lub po prostu niewiedzy, jak do danej rzeczy się zabrać. Wiem, że to nie tylko mój problem, dlatego to piszę.
Warto zastanowić się co umiemy, co chcemy, a co lubimy robić. O dziwo, tylko prawdziwym szczęściarzom te trzy czynności się łączą. Gdy jedna rzecz się nie zgadza, natychmiastowo czujemy się odepchnięci od pracy. Co jeśli coś lubimy, a właściwie tego nie potrafimy? Co jeśli coś umiemy i chcemy to lubić, ale nie możemy się do tego przekonać? Co jeśli mamy to wszystko, ale nie wiemy od czego zacząć? Po prostu rób. Jakie proste, a jak trudno zrozumieć. Siądź i zacznij, jakkolwiek, zmuś się. Może wam się wydawać, że efekty są beznadziejne i tak prawdopodobnie będzie. Ale nic nie naucza tak, jak ciągła praca. W końcu nabierzecie doświadczenia, a stare błędy naprawicie. Z czasem, efekty tego co potraficie robić tak was ucieszą, że to polubicie.
    No, ale właśnie – wena. A jeśli jesteśmy już w czymś wprawieni, ale pomysły zwyczajnie nie przychodzą? Nie możemy przemóc się, by coś wymyślić. To dotyka wielu artystów. Czujemy się tak jak zawsze, robimy to co codziennie, więc czemu czujemy tą inną pustkę, w której miejscu była kiedyś masa pomysłów? No właśnie, ponieważ ciągle robimy to samo. Szukamy inspiracji podświadomie, tak naprawdę tylko myślimy. A wena nie przychodzi wtedy. Wena przychodzi podczas czegoś nowego. Więc zamiast siedzieć i pić kawę patrząc w pustą ścianę, czyste płótno, lub niezmieniający się ekran komputera wyjdź, jeźdź na rowerze, obserwuj – doświadczaj. Rozmawiając, słuchaj. Nie czekaj, aż ktoś przestanie mówić, by przejść do własnego monologu. Inspiruj się ludźmi i ich historiami, osobowościami, czy choćby domysłami na temat kogoś innego. Wszystko, co przyjdzie do nas nowego, może być zalążkiem do pomysłu.

   Bywa tak, że ludzie całkowicie żyją bez pasji.  Nie wiedzą, co potrafią i nie mają zapału do szukania swego hobby. Zwykle to są osoby starsze, nasi rodzice, opiekunowie. Pracują, sprzątają; opiekują się domem, rodziną. Nie mają czasu by zatrzymać i zastanowić się co oni tak właściwie lubią robić. Każdą wolną chwilę wykorzystują na odpoczynek. Podczas, gdy to pasja wywołuje u nas uczucia. Dlatego mam dla was apel (nie za wcześnie na apele? Drugi post, szalejesz Bartłomieju). Jeśli macie w swoim pobliżu takie osoby (lub nawet jeśli sami taką jesteście!) spytajcie się co tak naprawdę lubią robić. Może uda się wam odrodzić w kimś talent i jeden z wielu powodów do szczęścia.
Temat rzeka, pozdrawiam i do zobaczenia. Wykorzystujcie rzeczy, w których jesteście dobrzy.
Czytaj dalej »

sobota, 23 lipca 2016

001. Fandomy i idole, czyli jedna wielka rozpierducha



   Może, żeby było kulturalnie na początek – przedstawię się. Nazywam się Bartek, prowadzę (właściwie to zaczynam prowadzić) bloga „Ten W Okularach” i wiem, że o tym nie wiecie, bo wcale nie jest to widoczne co drugi krok na tej stronie. Cały czas bacznie nade mną czuwa niezabawna i niecharyzmatyczna Mädchen in Uniform – po prostu Ola. Jest ode mnie mądrzejsza i więcej potrafi, więc jej zostawiam ogarnianie, a sobie pisanie :D Więcej o mnie w zakładce „o autorze”.



Źródło


   Ostatnio, może to zauważyłem, a może było to obecne od dłuższego czasu, lecz moja wada wzroku się pogłębia. Uderzyła mnie fala wszelkiego rodzaju fandomów. Czy to opowiadania, komiksy, książki, mangi, twórcy nieistotne. Ludzie mają potrzebę zwarcia swoich poglądów, uprzedzeń, wymagań, sympatii – swojej osoby – w jedno dzieło. Później łączą się w grupy. 

  Nie ma w tym nic złego, wszyscy nieustannie poszukują podobnych do siebie, z tymi samymi uwielbieniami, zainteresowaniami i to całkowicie normalne. Niektórzy nie ograniczają się, a trwanie w fandomach staje się ich stylem życia (zawsze mnie ciekawiło to „zatracenie się”); inni są wierni jednemu i zawzięcie w nim tkwią. Problem zaczyna być wtedy, gdy zbytnio w to wszystko popadamy, a nasz obiekt westchnień nie pozwala nam trzeźwo rozważyć jego samego (jakkolwiek paradoksalnie to nie brzmi). Często bywa tak, że fani usprawiedliwiają swojego idola na każdym kroku i drą koty, broniąc go. Twierdzą, że wszystko co jest sprzeczne lub niepowiązane z nim staje się błędnym lub niewartym uwagi. Powszechność tego jest ogromna (nie żeby irytująca :)), co jeszcze pogarsza całą sytuację; ludzie znajdują poparcie w innych, twierdzących tak samo i nieustannie ślepo brną. Warto zauważyć, że nasi idole są tylko ludźmi, a dzieła tylko tworami, w których jest mnóstwo niedociągnięć. To nie zabrania nam przy nich trwać, ale nie zapominajmy o tym, że nie ma nic idealnego. Zauważyłem skłonność wielu autorów do sprytnej manipulacji fanami. W razie jakichkolwiek oskarżeń czy kłótni skierowanych do nich, chcą by jego miłośnicy biegli na zbity pysk w obronie za nimi i udaje im się to (idolom, nie fanom). Ostatnio zauważyłem do tego tendencje i zaczyna to być bardzo częstym zjawiskiem. 
   Z innej strony szczerze uwielbiam nawet te najbardziej niedojrzałe grupy. Są oddane i walczą o to, by ich ulubieniec czuł się doceniony. Łączą się i znajdują między sobą zrozumienie. Ja nigdy się w to nie bawiłem i w najbliższej przyszłości nie zamierzam. Co prawda, szukałem twórców i dzieł, chcąc za nimi podążać, ale to jak szukanie miłości (doświadczony Bartek). Po prostu, to kiedyś samo przyjdzie i poczujemy, że to właśnie to co uwielbiamy. Nasz gust się zmienia nieustannie. Czasem ubóstwiam alternatywny rock, by za miesiąc wyć przy radiowym chłamie. Jednego razu odnajduje się w muzyce „indie”, a drugiego kompletnie wszystko mi się nudzi i znów poszukuje. Dlatego nie myślcie, że wasz ulubiony k-popowy zespół to niebo na ziemi i każdy kto słucha czegoś innego nie ma gustu, bo bardzo możliwe, że i faza na to wam przeminie ^^ W żadnym wypadku nie namawiam do porzucania fanklubów, ale zwyczajnie – myślmy.
Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia